Monografia „Kalejdoskop historyczny Kaniowa i okolic” to nie tylko historia 250-ciu lat małej wioski w gminie Popielów. To również historia tych ziem – Śląska Opolskiego – od czasów Fryderyka II Wielkiego, poprzez wojny, powstania śląskie, fale emigracji, aż po czasy współczesne. Niezwykła opowieść, która przez pryzmat jednej wsi, ukazuje to, co tak trudno dziś znaleźć w książkach historycznych: życie człowieka. Życie człowieka takie, jakim ono było tutaj, na Opolszczyźnie przez ostatnie dwa i pół wieku. Autor z zapałem i dokładnością pokazuje nam to, co zazwyczaj przed studiującymi historię jest ukryte: problemy ludzkie, sposób funkcjonowania gospodarstw, rodzin, szkół, przedszkoli, a także spojrzenie na emigrację, wojny i powstania przez oczy ludzi tym wydarzeniom współczesnym.
Dodatkową wartość książki stanowią zapiski i relacje świadków tamtych czasów. Autor prowadzi czytelnika przez te teksty źródłowe ręką pewną, ale i łagodną, dokładnie opisując kontekst sytuacyjny oraz te elementy historii regionu, które szczególnie ważne są w zrozumieniu motywów poszczególnych bohaterów monografii.
Spotkanie w Popielowie odbyło się 17 marca 2019 r. w Samorządowym Centrum Kultury, Turystyki i Rekreacji. W pierwszej części autor opisywał pracę nad książką oraz jej tematykę. Opowieści Harrego przeplatane były czytaniem fragmentów książki przez jego syna – Rafała Lebicha. Drugą część spotkania stanowił minirecital Moniki Lebich, której akompaniował Tomasz Wojdyła.
Licznie zgromadzona publiczność żywo reagowała na opowieści o Kaniowie, jego okolicach, życiu na Opolszczyźnie w poprzednich wiekach. Na zakończenie, wice wójt Gminy Popielów – Artur Kansy-Budzicz, złożył autorowi pisemne podziękowania oraz kwiaty, podkreślając kolejny walor książki – jej niezmiernie bogatą dokumentację fotograficzną.
Książka „KALEJDOSKOP HISTORYCZNY KANIOWA I OKOLIC” ukazała pod koniec 2018 r. z inicjatywy Harrego Lebicha, Gminy Popielów oraz Rady Sołeckiej Kaniowa. Jest to najnowsza publikacja z cyklu „Moja mała ojczyzna” Harrego Lebicha.
Jak dotąd, spotkania autorskie z Harrym Lebichem, odbyły się w miejscowościach: Kaniów oraz Popielów.
Mimo, że książka wciąż jeszcze pachnie farbą drukarską, jest już niemal nie do zdobycia. Dlatego też za zgodą autora publikujemy kilka fragmentów:
Szkoła dawna
Mimo tego, że nauczyciel stanowił elitę w strukturze społeczności śląskiej wsi i uzyskiwał dosyć wysokie dochody ze swojej funkcji, dodatkowo dorabiał jako pisarz w urzędzie sołtysa i sądu wiejskiego, oprócz tego przysługiwało mu darmowe mieszkanie, małe gospodarstwo rolne o powierzchni 2 ha, posiadał również własne krowy i miał do dyspozycji ogród, to jednak w 1770 roku Andermann musiał się zwrócić o pomoc do instytucji szkolnych i w swoim liście następująco przedstawia swoją trudną sytuację materialną:
Moja bieda powiększyła się do tego stopnia, że już nie jestem w stanie opisać tej mojej biedy i wielkiej prośby o mój ratunek nie mogę już zatajać. Moja rodzina liczy 9 żyjących dzieci, które wymagają utrzymania i pielęgnacji. Jeden syn jest na wojnie we Francji, drugi syn w Królewskim Seminarium Nauczycielskim w Głogówku i muszę mu pomagać. Ten ostatni potrzebuje wsparcia na zakup książek i ubrań, na pokrycie których przeznaczam prawie cały mój dochód. Dla pokonania tych wydatków zmuszony byłem wpaść w potężne długi
Obóz jeniecki (relacja kanadyjskiego jeńca, do której dotarł autor)
Prawdę mówiąc życie jeńca w komandzie pracy jest znacznie zdrowsze niż w obozie (Łambinowicach – przyp. aut.). Na ogół ludzie wracali do Stalagu utuczeni, schludni i czyści. Warunki życia są tam znacznie lepsze, do dyspozycji jest dużo ciepłej wody oraz opału do gotowania i ogrzewania (baraków), traci się tam również otępiającą, leniwą atmosferę stalagu i mężczyźni wykazują większą chęć w robieniu różnych rzeczy dla siebie, długie brody również są rzadkością. E608 był oddziałem leśnym. Pojechałem tam 22 stycznia 1943 roku. Zawsze będę go uważać za szczęście w moim życiu. (Jak przyjechałem) byłem bardzo wychudzony, bardzo słaby i blady na całym ciele, najmniejszy wysiłek bardzo mnie męczył, ale szybko przytyłem i nabrałem sił.
Obóz był mały, mógł pomieścić około 50 mężczyzn. W porównaniu z Lamsdorf (Łambinowice) to był raj.
Wykonywaliśmy różne prace, przeważnie była to ścinka drzew, którą wykonywało się w miesiącach zimowych. Na ogół były to sosny i świerki i wykorzystywano je do produkcji papieru. Choć większe okazy były wykorzystywane na drewno użytkowe. Część drewna przeznaczona była również do kopalni. Każdemu przydzielono zadanie do wykonania, jedni ścinali drzewa, drudzy zajmowali się obcinaniem gałęzi z powalonego już drzewa. Później przychodził majster, wykonywał obmiar ściętego drzewa i decydował, jak należy je pociąć. Wszystkie końce, lub czasami całe drzewo jest pocięte na odcinki o długości jednego metra. Część drewna przeznaczona była na opał, a część do produkcji papieru. Drewno do produkcji papieru musi być okorowane, czyli cała kora musi być zdjęta z drewna. Jest to praca wykonywana przez innych pracowników. Wszystkie wgłębienia i szpary w drewnie były również okorowywane. Gdy ścięte drewno jest już okorowane i pocięte na odcinki jednego metra, musi być ułożone w ładne stosy, zawierające jeden metr sześcienny drewna jednego rodzaju, tj. drewno opałowe lub drewno na papier. Niemcy wykorzystują wszystko to, co pozyskają z lasu.
Władza a obywatele
Miejscowej ludności, a i również władzy zależało przecież na jak najszybszym ustabilizowaniu życia, dlatego najważniejszym celem było uruchomienie zniszczonych zakładów pracy, zaopatrzenie sklepów w podstawowe artykuły potrzebne na wioskach, organizacja akcji żniwnych, uruchomienie nauki w szkołach, zapewnienie podstawowej opieki zdrowotnej, itd. Z drugiej strony władza nakładała na mieszkańców cały szereg powinności i przymusowych świadczeń na rzecz państwa. Skala tych powinności i obciążeń była bardzo duża i wywiązanie się z nich było trudne.
Oprócz płacenia podatków wymagano dodatkowo od mieszkańców wsi obowiązkowych dostaw zboża, żywca, mleka, ziemniaków, itd. Do tego dochodziły składki na Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy i Kraju oraz różnego rodzaju czyny społeczne, czyli dodatkowe prace wykonywane na polecenie władzy. Jedną z takich prac było obowiązkowe zbieranie stonki ziemniaczanej, o której pojawienie się oskarżano zachodnich imperialistów, wrogów państw socjalistycznych.
Powszechna była w tym czasie niewyobrażalna dla nas dzisiaj bieda i ubóstwo, dodatkowo ludzie musieli bardzo ciężko pracować. Znaczna część ludności egzystowała poniżej minimum socjalnego. Przyczyną tego był fakt, że społeczność wiejska składała się przeważnie z kobiet i dzieci, którym brakowało krów, koni i innych zwierząt pociągowych, ponieważ zostały zabrane przez sowietów lub szabrowników. Mężczyźni nie wrócili jeszcze z wojny lub z obozów. Do pracy na roli większość mieszkańców dysponowała tylko siłą swoich rąk. Dużo było również osób w podeszłym wieku, którzy wymagali opieki.